IV rozdział.
No, więc w tygodniu czeka mnie jeszcze dodanie wszystkich opisów bohaterów i zdjęć. Od razu mówię, że postać Do Hyeonga nie jest przeze mnie wymyślona - jedynie charakter... Więc dobra, pól na pół. XD No nic. Miłego czytania.
(TaeJunnie <3 )
___________________________________________________________________________
22:00. Wysiadłem z taksówki. Spojrzałem na wielki tłum już rozgadanych ludzi. Wcześniej pracusie, teraz pijaki. Czyli generalnie znowu picie. Dzisiaj się ograniczę. Spojrzałem na odwróconego Daehyuna i zatrzymałem wzrok na jego pośladkach, które właśnie najbardziej rzucały się w oczy. Opięte spodnie z lekko opuszczonym kroczem. Zgryzłem wargę. Pijemy! Podszedłem do chłopaka i oplotłem go ramionami od tyłu.
- Już jestem słońce.. -zaśmiałem się i spojrzałem na Bomi, która chyba nie zrozumiała i odsunęła się od chłopaka chowając twarz za torebką. -Booomiii, jakaś ty urocza~
Zaczęły się rozmowy. Wpuścili nas. Wjechaliśmy na najwyższe piętro. Nie zwracałem uwagi nawet na to co znajduje się na wcześniejszych.Mało mnie to w tym momencie interesowało. Zapełnialiśmy coraz bardziej klub. Nie wiem czy był cały wynajęty, ale chyba wiele osób zaprosiło jeszcze inne grupki. Pewnie bardziej wtajemniczone. Nie narzekałem. Może, że na nowe twarze, których już później nie będę pamiętał. Po parnastu minutach ogarnąłem, że sala jest zarezerwowana na 3 imprezy połączone w jedną. Nasza grupka była dość liczna. Usiedliśmy w jednej z lóż Zająłem miejsce gdzieś w rogu blisko wyjścia, żebym nie musiał przeciskać się i ocierać o innych. Koło mnie zajął miejsce Dae. Na początek kilka szybkich shotów, piw. Przybyli wszyscy. Pomachałem już rozlśniony Księżulkowi, ale chyba mnie olał. Wypiłem więcej. Szampan. Opijanie udanej sesji. Rozmowy.
-Chodźmy tańczyć! -podsunęła pomysł Bomi, którą już do tego rwało. Nie wiem czy to przez to, że siedziała koło jakiegoś napalonego kolesia czy przez to, że lubiła tańczyć. Nie wnikaliśmy. We trójkę ruszyliśmy na parkiet. Moja mocna strona? Może. Wywijanie tyłeczkiem na pewno miałam we krwi, nie wiem co z bardziej zsynchronizowanymi ruchami. Zacząłem najpierw poruszać ciałem w rytm muzyki, później szybciej no i już pewniej. Może poniekąd nie panowałem nad tym. Poczułem jak ktoś przyciąga mnie za szlufkę od spodni. Nie oponowałem, niby czemu? Nie chciałem wywołać zamieszania zbyt perwersyjnymi ruchami, ale myślę, że nikt nie zwracał na to uwagi. Przygaszone światła. Poczułem oddech przy swoim uchu.
- Z każdym tak tańczysz, Księżniczko?
Szczerze? Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Przechyliłem tylko głowę i zaśmiałem się nerwowo. Postanowiłem splątać nasze palce i dalej poruszać się w ciszy. Przymknąłem oczy i wreszcie wydusiłem coś z siebie:
- To coś złego?
- Czy ja wiem.. gdybym był napalonym zboczeńcem to pewnie już byś się tak nie uśmiechał. -powiedział nie oddalając ust od mojego ucha.
- Znowu gadasz jak poturbowany. Poza tym uważasz, że nie poradziłbym sobie z jakimś napaleńcem?
- A poradziłbyś sobie?
- No jasne! -ścisnąłem mocniej jego dłonie i odwróciłem lekko twarz. Spojrzałem na jego usta; soczyste, malinowe wargi aż kusiły. Zakazany owoc smakuje najlepiej. Głupio by było gdybym ich skosztował. Zarzuciłem sobie jego ręce na moje ramiona, a nasze dłonie skrzyżowałem przy piersi. Po chwili jednak poczułem że muszę wyjść, zaczerpnąć powietrza. Za duży ścisk na parkiecie powodował, że kręciło mi się coraz bardziej w głowie. Nic nie mówiąc wygramoliłem się z objęć i puściłem jedną dłoń Hero. Pociągnąłem go za sobą i wyszedłem na taras. Pusto. Nie dziwię się, nie było za ciepło. Ludzie chyba woleli przebywać wokół spoconych ciał produkujących coraz więcej gorąca. Hm.. ale czy nie na tym polegały dyskoteki?
Wyciągnąłem paczkę i odpaliłem nałóg. Po chwili to samo zrobił brunet stojący koło mnie i opierający się przedramionami o barierkę. Nocny Seul. Wspominałem już, że lubię ten widok? Świat prześmierdnięty spalinami i drapaczami chmur. Zaciągnąłem się. Pod nami było słychać śmiejących się ludzi. Pewnie na coś czekali. Spojrzałem w niebo i wygięłam usta w niezadowoleniu. Nie było gwiazd. Ciemne chmury. To znaczy, że.. jutro będzie padać, czy wręcz odwrotnie? Nigdy tego nie pamiętałem.
- O czym myślisz? -ciche pytanie i para oczu zwrócona na moją osobę.
- O tym, że.. nie ma gwiazd i ciekawe gdzie są. Głupie chmury. Ekran mi się rozmazuje, JaeJae. Co robić?!
W odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech. Rozczochrał moje ułożone włosy i spojrzał mi w oczy. Co to ma być? Krępująca sytuacja. Ugh. Przełknąłem głośniej ślinę i zmniejszyłem szparki swoich oczu.
- Co się tak gapisz, Książę?
- Książę? A co.. muszę płacić, żeby patrzeć się na tą buźkę?
- Płacić? Nie stać cię na mnie! -zaśmiałem się i dumny założyłem ręce na klatkę piersiową.
- Chyba wręcz przeciwnie.
- Słucham?
- No wiesz.. uwiodę cię szybciej niż zdążysz powiedzieć swoje imię I nic nie będę musiał płacić. -uśmiechnął się zawadiacko i położył dłoń na moim karku lekko przyciągając go do siebie.
- Jaejoong? - szybka zmiana. Spojrzeliśmy w stronę uchylonych drzwi od tarasu. Dziewczyna przeszywała mnie wzrokiem. Cooo ja znowu zrobiłem? Nie była zadowolona, a mróz z jej oczu atakował moje wątłe ciało. Skrzywiłem się i odszedłem krok od bruneta. - Chcesz mnie podwieźć do domu?
Uśmiechnęła się, w taki sposób, że chyba nawet ja nie mógłbym jej odmówić. Przewróciłem oczami i przetarłem środkowym palcem zewnętrzny kącik oka. Chyba to przyuważyła, bo tylko prychnęła i zbliżyła się do Księcia. Położyła mu dłoń na torsie. Coś się we mnie zagotowało. Zgryzłem zęby i spojrzałem na chłopaka.
- Bo wiesz.. nie chcę wracać taksówką, trochę się boję. -przesłodzony głosik. - I trochę źle się czuję.
Nie mogłem wytrzymać i kaszlnąłem. Po chwili Jae wreszcie wybudził się ze swojego snu:
- Jasne. Hyeong jedziesz?
- On? -spojrzała na mnie, jakbym był jakąś śmierdzącą świnką ubrudzoną błotkiem.
- Wrócę taksówką, nie martw się. -zgryzłem dolną wargę, ale po chwili uśmiechnąłem się do niego.
- Skoro już robię za woźnicę to mógłbyś skorzystać. Nie wydawaj kasy na niepotrzebne pierdoły.
- Dobra, skorzystam z twoich usług. -uśmiechnąłem się i spiorunowałem brunetkę wzrokiem.
Nie mając większego wyboru zająłem miejsce na tylnych siedzeniach, a dokładniej po środku. Nie lubiłem siedzieć za kimś, a tym bardziej mając ICH przed sobą. Ruszyliśmy.
- Gdzie mieszkasz, Sulli?
- Nie podwozisz Hyonga pierwszego?
- Mówiłaś, że źle się czujesz.. Wolałbym podwieźć ciebie pierwszą. I damy mają pierwszeństwo. -uśmiechnął się i spojrzał w lusterko podłapując mój wzrok. Nadal się uśmiechał.
- Patrz się na drogę idioto, bo się jeszcze rozbijemy i będzie.. -walnąłem go lekko w ramie.
Przez resztę drogi Sulli coś opowiadała. Nie słuchałem jej za bardzo. Jakoś nie żałuję. W pewnym momencie dostrzegłem, że jej dłoń spoczywa na dłoni Jae. Nie na tej, która trzymała kierownicę, a na tej na skrzyni biegów, żeby nie było. Złożyłem usta w dzióbek. Co to miało być? Zachowują się jak para.. Zmieniłem miejsce i oparłem policzek o szybę.
***
- Wiesz, skoro już tutaj jesteś to może wpadłbyś na kawę? Taką szybką. - Stali przy wejściu do wielkiego apartamentowca.
- Muszę się zająć Hyeongiem, raczej nie zostawię go teraz w samochodzie na te nawet 15 minut..
- Jak chcesz, proponuję ci tylko sz-y-b-k-ą kawę. - uśmiechnęła się pewnie i złapała chłopaka za czerwony krawat.
- Wiesz.. - Szepnął jej do ucha. - Dzieci powinny leżeć już grzecznie w łóżku o spać.
Prychnęła i oddaliła się od chłopaka. Zatrzymała się centralnie przy drzwiach i odwróciła lekko głowę.
- Jakbyś zmienił zdanie.. pokój 54. Dobranoc, Jaejoong Oppa. - zniknęła za szklanymi drzwiami które zaraz po jej wejściu zatrzasnęły się.
***
- Wstawaj.. już jesteśmy.. ej, młody. -otworzyłem oczy i zamrugałem parę razy zdezorientowany. - Chodź, zaniosę cię Księżniczko.
Wyciągnął mnie jak dziecko z jakiegoś fotelika i zamknął drzwi za sobą. Po chwili byliśmy już przy drzwiach od mojego mieszkania. Nie mam pojęcia jak on z taką łatwością i bobasem na rękach wlazł na te schody.
- Masz klucz w kieszeni?
- Mhm...
Zgrabnie wkradł się do mieszkania i położył mnie na łóżku przy okazji ściągając moje buty, to samo zrobił z moim płaszczem. Zarzucił na moje zwłoki kołdrę i ucałował w czółko.
- Dobranoc. -zniknął.
-LEE DO HYEONG. -Z całego serca nienawidziłem takich pobudek. Westchnąłem ciężko i uniosłem się do siadu. Spałem.. w ubraniu? U siebie w domu? Spojrzałem na małą osobę stojącą przed moim łóżkiem. - To ty mnie zaniosłaś do domu?
- Jestem od ciebie niższa.. poza tym wyglądam ci na sportsmankę? Głupiś. Śniadanie w kuchni, chodź.
Wygramoliłem się z łóżka i od razu zrzuciłem z siebie wczorajsze rzeczy. Nałożyłem dres i skierowałem się w stronę kuchni.
- Jak tutaj weszłaś?
- Było otwarte.. Trochę się w sumie przestraszyłam, myślałam, że ktoś się włamał. Poza tym ty tak słodziutko leżałeś na łóżku, ale miałeś ubrania. Co oczywiście jeszcze bardziej mnie zmartwiło! No, teraz się tłumacz i opowiadaj, jak tam praca. O i szefunio się o ciebie martwił. Dzisiaj musisz się mu pokazać. -powiedziała i usiadła przy stole podając mi kawę i tosty.
- No.. nie wiem jak się wczoraj tutaj znalazłem, pamiętam, że byłem z Jae i Sulli i później mnie obudziłaś.
- CHWILA CHWILA KOCHANIEŃKI. Jae? Jaejoongiem i Sulli.. TĄ SULLI? -kiwnąłem głową przeżuwając tosta. - To ich stylizowałeś? Oooh! Jestem taka zazdrosna! -położyła czoło na dłoniach opierając się o stół łokciami.
- Nie masz o co.
- A autografy? Cokolwiek?
- Pocałunek z Jae się liczy?
- TY.. PIEPRZONY.. TY.. ARRGGHH! Udław się tym tostem zboczeńcu. -Zrobiła skwaszoną minę i tupnęła nogami.
- Wiedziałem, że tak zareagujesz. - zaśmiałem się pewnie i skończyłem jeść tosta. -Spoko nic więcej i tak byliśmy pijani. Pewnie nic nie pamięta.
- Następnym razem bierzesz autografy od gwiazd.
- Dobra, dobra.. Idę się kąpać.
- Tak umyj te swoje śmierdzące, grzeszne ciało. Zajdę do TaeJuna. Zrób to samo jak będziesz gotowy to razem pojedziemy do pracy.
- Jun nie ma dziś wolnego? - spojrzałem na Mariko i podrapałem się po policzku.
- Nie mamy tak fajnie, jak ty.
- Dobra, leć, zaraz dołączę.
Kolejny szary i monotonny dzień w pracy. Z nudy zaczęliśmy się bić ścierkami z Jongiem. Właściwie robiliśmy już wszystko. Graliśmy nawet wszyscy w "Państwa i miasta". Mały ruch w Paradise. Szef pojechał, a wolność nas przytłaczała. Wreszcie zaczęliśmy grę "Głupie miny". Dwie osoby udawały przed sobą dzieci potrącone umysłowo i tak w kółko, aż wreszcie ktoś się zaśmiał. Wygrany nie musiał zmywać po rodzinnym obiedzie, a przegrany dostawał dodatkową karę. Właśnie dziś czwartek. Jutro rodzinny obiad. Nazwaliśmy to tak, ponieważ co tydzień zbieraliśmy się u kogoś i niewinnie jedliśmy obiad, a później oglądaliśmy filmy lub w coś graliśmy. Ostatnio przebraliśmy Junniego i Jjonga w sukienki Mariko i umalowaliśmy ich. Mam nawet zdjęcia z tymi seksownymi modelkami. Kochani. Tak właśnie mijały nam piątki. Teraz skupiłem się na rozbawieniu przyjaciół.
Kolejna godzina. Siedziałem przy kasie i obsługiwałem klientów, którzy odwiedzili Paradise. Usiadłem przy kasie i wpatrywałem się ślepo w czyste biało-złote filiżanki. Znowu w swoim świecie. Ciekawe co robi Jae.. Jedna, głupia myśl. Nie spotkamy się już chyba więcej. Wymazać, zapomnieć.
- Hyongieeeeeeee słońceee.
- Hm? - uniosłem głowę i spojrzałem na postać mężczyzny. Nachylał się nade mną opierając się dłońmi o wyższy blat, który przysłaniał kasę jak i resztę wyposażenia za meblem. Otworzyłem szerzej oczy i rozchyliłem lekko usta.
- Sukkie! Co ty tutaj robisz?! -usłyszałem głos Mariko, która właśnie wybiegła przed bar i przytuliła się do chłopaka.
Lee Jong Suk, nie wspominałem o nim? No właśnie. Moja miłość, ktoś kto napędzał mój kamień umieszczony po lewej stronie mojej klatki piersiowej. Moja niespełniona miłość. Jednostronna. Założyłem swoją ulubioną maskę - obojętność.
- Wróóciłeeś do nas! -Mariko nadal wisiała na chłopaku, a on tylko uśmiechał się i gładził jej włosy. Spojrzał na mnie. Szybsze bicie serca.
- Dawno się nie widzieliśmy. -dodałem i uniosłem kąciki ust.
- Prawda. Tęskniliście?
- Jak nikt! -bruneta odpowiedziała za mnie, jednak chyba sam nie powiedziałbym czegoś takiego.
- Co cię tak przytkało Hyeong? Aż tak się zmieniłem? - Wyglądasz jeszcze lepiej, odpowiedziałem sobie w myśli i pokręciłem głową. Nadal byłem w szoku. Miał wrócić dopiero za jakiś miesiąc. Miałem mieć miesiąc na ogarnięcie uczuć, chociaż po tych pustych dwóch miesiącach nadal nic mi się nie udało z siebie wyrzucić. Może nie chciałem? Zaspokajałem swoje ciało, nie myśląc o tym, jak bardzo chciałem, żeby on był moim jedynym partnerem.
- Jak ci minęła podróż? -TaeJun ruszył w stronę przyjaciela i przybił mu "sztamę".
- Całkiem nieźle. Jak u ciebie? Nie zrobiłeś nikomu bachora?
- A w życiu, widzisz mnie w roli ojca? - śmiech.
- Nigdy. A gdzie Jonghi, co?
- Wyszedł gdzieś do sklepu. Nie wiem po co, ale chyba zgłodniał. -Junnie usiadł na krześle i spojrzał na mnie. Psryk palców przed moimi oczami wybudził mnie i sprowadził żywego do rzeczywistości.
- Już, już, wybaczcie. - zaśmiałem się i obszedłem blat. Po chwili wylądowałem w ślinach ramionach mojej upragnionej miłości, która oczywiście nie zdawała sobie z tego sprawy. - Miło, że wróciłeś. Jak kręcenie dramy?
- Całkiem szybko poszło. -odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. Nadal mnie nie puścił. Trochę słabo się czułem przez to, że ostatnio mało sypiałem, albo.. przez niego. Nie mam zielonego pojęcia. Potrzebuję odpowiedzi na wielu pytań.
- Nie wyjeżdżasz na razie? -odezwała się ciekawość Mariko.
- Niedługo wyjeżdżam do rodzinnego miasta rodziców, muszę odpocząć, ale chciałem was odwiedzić. No, więc jestem!
- Na ile jedziesz? No kurcze, przyjeżdżasz, uciekasz, kiedy ty wreszcie osadzisz się w tym Seulu na stałe, co?! -powiedziała oburzona i prychnęła na koniec podkreślając swoje niezadowolenie.
- Po powrocie z wypoczynku. Będę już tutaj, tak myślę.
- Myślisz.. myślisz? Masz tak zrobić! Brakuje nam ciebie, noo. Wydaje mi się, że Hyeong już zapomniał, jak wyglądasz.
- J-ja? -wskazałem na ciebie palcem i pokręciłem głową. Jak bym mógł, co? Poza tym Mariko znała moje wszystkie sekrety, nawet ten. Zwierzyłem się jej kiedyś. Nie wytrzymałem, przytłaczała mnie sytuacja, w której nie mogłem się odnaleźć no i stało się. - Zawsze będę pamiętać. -bąknąłem i pokazałem jej język.
- Jutro obiad rodzinny. Wpadnijcie do mnie, przygotuję coś, co?
- Okej.
- Przyjdę do ciebie wcześniej, bo idę do pracy z rana i kończę przed nimi - tu Jun wskazał na mnie i Mariko - i pomogę ci coś przygotować.
- Jak zawsze matka całego zespołu widzę. A ukochane dziecko Dinozaur gdzieś się zagubiło, co? Przyjechałem się przywitać, a go nie ma!
- Najwidoczniej.
- Dobra, przekażcie mu, że jutro obiad u mnie i żeby się zjawił. Uciekam, muszę się jeszcze rozpakować i wszystko wyprać. No i wysprzątać dom! Lecę. -odczepił się ode mnie i ruszył w stronę wyjścia.
Pieprzyk pod okiem. Zawadiackie spojrzenie. Pulchne wargi. Długa, chuda szyja. Męskie ramiona. Chude i wysokie ciało. 185 cm czegoś co kochałem odkąd skończyłem liceum. Poznałem go tym razem przez Tae Juna, który przyjaźnił się z nim od dziecka. Od razu zauważyłem to coś w jego oczach. Raz, dwa, trzy. Zauroczyłem się w jego osobie, gdy tylko ją zobaczyłem. Mieliśmy dobre kontakty, później Sukkie zaczął pracować. Idealne ciało i buźka do modelingu. Następnie zaczęło się jego aktorstwo. Nie opuścił nas, po prostu ciągle jeździł do Japonii. Nie zapomniał o nas, zawsze nas dowiedział Jednak to nie było to co kiedyś, kiedy spotykaliśmy się w mieszkaniu, które dzielił z TaeJunem. Mieszkanie na dachu. Tam gdzie paliliśmy najtańsze papierosy i rozmawialiśmy o czymś i o niczym. Kiedy spędzałem z nim każdą noc. Kiedy obserwowaliśmy gwiazdy i nazywaliśmy je swoimi imionami Wtedy, kiedy byliśmy młodsi. Przecież to nie było tak dawno temu.
Leżałem na łóżku i ślepo przyglądałem się sufitowi. To inne życie. Każdy nas dostał szansę. Nie każdy wykorzystał. Spojrzałem na telefon. Dochodziła pierwsza w nocy. Zamknąłem oczy i wtuliłem się w poduszkę.
***
-Hyeong, był tutaj jakiś koleś i kazał ci to przekazać. -TaeJun podał mi kopertę i odłożył fartuszek do szafki. Przeciągnął się leniwie i spojrzał na mnie. -Sukkie wrócił, a ty rozkochujesz w sobie facetów? Nieładnie. Lecę, pa.
- Heee? -powiedziałem do siebie i skrzywiłem się. Nikogo nie rozkochuję. Hmpf. Otworzyłem kopertę i wyciągnąłem z niej liścik.
"Wybacz, że przekazuję to przez menadżera, ale nie chcę stracić z tobą kontaktu. Jesteś zbyt ciekawą i barwną osobą. To mój numer, napisz od razu jak dostaniesz ten liścik.
Numer: *** *** *** . Jaejoong."
Uśmiechnąłem się do ciebie. Usiadłem na krześle i wyciągnąłem telefon od razu wstukałem w ekran cyfry. Sms.
"Cześć Książę tu Do Hyeong. Miło, że pamiętasz o moim istnieniu. Buziaki~"
***
- W co mam się ubrać? Marikoo.. wyglądasz tak idealnie, nie mam pomysłu. -skomlałem stojąc przed szafą i wyciągając prawie całą jej zawartość. A uwierzcie mi, było tego mnóstwo.
- Nałóż to i to! -krzyknęła wskazując obcisłe rurki i podkoszulek. -I dodaj do tego ten cudowny sweterek! Chwila.. on nie jest mój?
- Nie jest. -od razu przebrałem się we wskazane rzeczy i zacząłem robić porządek z czupryną. Zdjąłem z głowy spinki, które zrobiły ładne fale na grzywce. Wciągnąłem powietrze do nozdrzy i spojrzałem na dziewczynę, która opierała się o framugę i bawiła się kluczami.
- Nie wyglądam na zbyt podnieconego?
- Wyglądasz.
- Nie pomagasz..
- Ale wyglądasz też cudownie. Nawet z tym srebrnym sweterkiem. Nie no, wyglądasz idealnie. Prawie tak dobrze, jak ja. Chodźmy, bo się spóźnimy. - Pociągnęła mnie do wyjścia, a niedługo po tym już siedziałem na miejscu pasażera.
- Musimy jeszcze zajechać po Jonghyuna, wolę, żeby nie jeździł sam samochodem. Dzisiaj piątek, a on pewnie będzie się spieszył.
Ruszyliśmy. Przez całą drogę smsowałem z Jaejoongiem, którego najwidoczniej nudziło go siedzenie i ćwiczenie swoich strun głosowych. Odebraliśmy Dino opakowanego w nową koszulkę i koszulę z podwiniętymi rękawami.
- Cześć Jonghi. -powiedziałem i uśmiechnąłem się do chłopaka, który w końcu wsiadł do samochodu o własnych siłach. Usiadł z tyłu i oparł ręce na naszych siedzeniach, koło zagłówków. Rozmowa trwała w najlepsze. W końcu po parnastu minutach dotarliśmy na miejsce.
- Czeeeść! -Mariko chyba nie mogła pohamować swojego zadowolenia na widok TaeJuna i padła na ziemię jak długa. - Hahah Junnie hahah co ty masz na sobie?
- Nie widzisz? Stanik z kokosów. - Powiedział z pokerową twarzą.
- Nie wtrzymam w tym domu wariatów! - Kiedy zobaczyłem chłopaka sam nie wytrzymałem i padłem koło Mari. Wyobrażacie sobie ulzzanga z kokosami na klacie w samych bokserkach do tego z twarzą świnki z przodu i ogonkiem z tyłu (na bieliźnie). Ja też nie, aż do teraz.
- Jesteście chorzy.
- A Joghyun gwałci nam Sukkiego!
- HEJ TY CALINECZKA ODEJDŹ OD NIEGO!
- Do mnie mówisz beznadziejny rycerzyku w.. świńskich bokserkach?
- Sukkie.. czemu wy gotujecie w samych bokserkach?
- Nie wiem, to nie mój pomysł! - wybronił się od mojego pytania. Postawiłem ciastka, które Mariko upiekła, na stole i stanąłem za chłopakiem. Objąłem go jak miałem w zwyczaju i przyglądałem się garnkom.
- Mam nadzieję, że będzie jadalne..
- Jasne, że będzie! Wątpisz w moje umiejętności kucharskie?
- I to nie wiesz jak.. Dobrze, że Junnie ci pomagał.
- Marikoo, lasssska, cudownie wyglądasz! Mała miętowa, co? - Jong Suk zawył jak wilk na widok naszej przyjaciółki i zaśmiał się.
- Idź tani aktorzyno, sam nie wyglądasz lepiej. Widzę, że zacząłeś trenować na siłce, co?
Rozmowy, pogaduszki, śmiech i krzyk. To właśnie rodzinne obiady. Wreszcie wszyscy się uspokoili i zasiedliśmy przy stole. Siedziałem pomiędzy Jongiem, a TaeJunem.
- SMAACZNEGO, ZJEM ZE SMAKIEM! - chór, jak w przedszkolu.
- Mam pomysł. Zagrajmy w twistera na rozbierane!
- Ale jesteś napalony Jonghi, to pewnie przez moje bokserki. -TaeJun nie przestał się wygłupiać, przesłał w powietrzu buziaczka do Jonga i zaśmiał się.
- Jestem na tak, będzie śmiesznie.
- Ja też.
- Dobra nie jestem pijany, ale skoro wszyscy to wszyscy.
- WYCIĄGNIJCIE PLANSZE, zaczyna się wojna o bokserki i.. staniki! -tutaj musiałem przyznać, że miał racje używając liczby mnogiej. Kokosy Królika Juna wliczały się do staników.
Plansza w trakcie rozkładania. W sumie nie wstydziłem się rozebrać przy nich i tak już robiliśmy niejedną głupią rzecz. Nawet Mariko mimo tego, że miała chłopaka bez większych przemyśleń zgodziła się na tą grę. Cieszyłem się, że jest tak jak dawniej.
- Przesuń się, bo mam twarz w twoich kokosach! -donośny głos Jonga.
- Jak byś nie zauważył panie Dinozaurze to ledwo co się trzymam i do tego opieram się o biedne maleństwo Hyonga. Poza tym ciesz się, że chociaż zarzuciłem na siebie spodnie, bo dałbym ci posmakować mojego świńskiego ogonka!
- Ej, niech ktoś pokręci tą strzałką, bo oszaleję!
- Maaariikooo ratuj, a, to się zaraz rozerwie.
- NIGDY! Ta plansza jest wieczna!
Nie dało się rozróżnić kto na kogo wrzeszczy, ważne, że było śmiesznie. Do czasu, aż Jonghi nie zaczął molestować mojej stopy i ręki Junniego. Po chwili jednak zmieniliśmy swoje rozstawienie. Czyjaś noga pomięty moimi nie robiła mi większej różnicy, jednak zawsze jest jakieś "ale":
-Hyeong.. noga mi się zsuwa. -słyszałem głos koło siebie.
- Czuję. - Odpowiedziałem oschle, nie chcąc pokazywać, że właśnie trącała moje czułe miejsce.
-KURWA JONG PRZESTAŃ MACAĆ MOJE POŚLADKI KOLANEM!
- Spokojnie świński Króliczku już przestaję. Jednak Mariko zabroniła mi przesuwać nogi, bo majtki.. cośtam.
- Bo będziesz mi się gapił na krocze! Głupi debilu. -brunetka natychmiast go poprawiła.
- Wiecie co jestem w nie najlepszej sytuacji, więc może teraz prawa na niebieski?
Zmiana miejsc. Zrobiłem mostek. Pode mną znalazła się prawie leżąca Mariko, a obok niej; między moimi nogami Jong Suk.
- Zaraz się sierdzę. - Postanowił rozruszać nas jeszcze bardziej Jong. Ze śmiechu zburzyłem naszą idealną budowę z ludzkich ciał. Upadłem na Mariko i zatrzymałem tułów Sukkiego między nogami co spowodowało, że on także trafił na podłogę co lepsze brodą na moim podbrzuszu. Cicho jęknąłem, bardziej z bólu, niż z podniecenia.
- Brawo kompanie! -plask przybijanych piątek przez dwóch pozostałych graczy.
- Jesteś straszny Dino! -krzyknąłem i kopnąłem go wolną nogą w plecy.
21:00. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś teleturniej. Znowu przekrzykiwaliśmy się nawzajem odpowiadając na pytania zadawane przez prowadzącego programu. Po 20 minutach zaciętej walki Sukkie złapał za pilot i wyłączył tv. Wstał i ustawił się do nas przodem. Odetchnął i spojrzał na nas.
- Umierasz?! WIEDZIAŁEM. -powiedział Jonghyun i udał, że zalewa się łzami wtulając w ramie TaeJuna.
- Nie, kretynie. Jeszcze trochę pożyję. Chciałem wam powiedzieć, że.. Wynająłem domek nad morzem. Jest już ciepło, więc chciałem, żebyśmy pobyli trochę razem. Na ten weekend zapowiadali naprawdę wysoką temperaturę. No, a co do tego. Wyjeżdżamy już o 4. 4 z rana dzieci. I nie ma, że nie! Hm.. . -wyjął kartkę i spojrzał na rozpiskę. -Pokoje i łóżka i wszystko ustalimy na miejscu. Każdy jest ubezpieczony w GPS, to wiem, nie zgubimy się. Zrobimy postoje co godzinę lub więcej. Spotkajmy się o 4 pod blokiem Juna i Hyeonga, ok?
- Wiesz.. chciałam pobyć trochę z chłopakiem..
- Chętnie go poznam.. Poznamy! -szybko odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do Mariko.
- Mogę wziąć jakąś laskę? -rzucił TaeJun i przywarł placami do sofy.
- Nigdy. - Odpowiedział za Lee Jong'a, Jonghyun.
- A to niby dlaczego głupi Dinozaurze, co? Zazdrosny będziesz, co?
- Nie? Głupek. Tam się kogoś wyrwie.
- JONGHI TY TO MASZ ŁEB STARY!
Spojrzałem ukradkiem na Sukkiego, który był wyraźnie rozbawiony i zadowolony. Jego plan wypalił. Skoro Mariko będzie w pokoju z chłopakiem, tak zakładam. To.. Wychyliłem się i spojrzałem na dwóch snujących swoje tajne plany idiotów. Jestem na nich skazany.
- Jadę po swoje rzeczy. -podniosłem się i spojrzałem na przyjaciół.
- Dobry pomysł.. Muszę spakować strój kąpielowy na wszelki wypadek!
- Przypominam ci, że wiosna jeszcze nie minęła, a nie będę się tobą opiekować, jak się rozchorujesz!
- Sukkie.. gdzie my właściwie jedziemy? Tak dokładnie. -Dopytałem.
Wyciągnął ofertę jakiegoś biura i pokazał nam ją. Wygnieciony papierek pokazywał prostą piaszczystą plażę, niedaleko niewielkie góry i miasto. Wreszcie jakiś odpoczynek bez gigantycznych budynków! Uśmiechnąłem się i obwieściłem Jaejoonga tym newsem. Oczywiście nieświadomie. Za bardzo się cieszyłem.
Wygrzebałem jakieś rzeczy, które nadawały się na cieplejszą pogodę. Później spakowałem ze sobą dwa sweterki i bluzę. Na wszelki wypadek. Z samego rana i tak będzie zimno, przyda się. Ustawiłem walizkę przy drzwiach i padłem na łóżko. Sprawdziłem telefon. Znowu kładę się spać przed pierwszą. Nie odczytałem wcześniej sms od Księcia.
"Baw się dobrze, chociaż ty masz wolne w weekend. Korzystaj też za mnie! ^^ Pisz jak będziesz na miejscu!"
Nie będę mu odpisywać, może już śpi. Nie chcę mu przeszkadzać. Uśmiechnąłem się i wsunąłem urządzenie pod poduchę. Cały weekend z przyjaciółmi. Jak świetnie! Dawno nie wyjeżdżaliśmy z Seulu. Szczerze? Byłem już trochę przygnieciony całą panoramą zatłoczonego miasta. Lubiłem je, naprawdę. Nocą szczególnie, ale co za dużo, to nie zdrowo. Tymczasem dobranoc.
(JongHyun <3)